Gdyby ktoś chciał poczytać coś nowego z moich rąk: http://ritorno-alla-vita.blogspot.com/

niedziela, 11 listopada 2012

38.



Od rana dała wyczuć się pewna atmosfera. Każdy chodził skoncentrowany. Liczył się tylko mecz z Rosjanami. Andrea już na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem podał nam podstawowy skład, który rozpocznie spotkanie. To było dla tych chłopaków wyróżnienie, ale i obowiązek.
Na trybunach biało-czerwono. Wrzawa jak w Polsce. Brakuje tylko Magiery do prowadzenia. Wtedy byłoby tak, jak u nas. Kibice i bez Marka potrafili wspaniale się zorganizować. W czasie rozgrzewki zaczęli nas dopingować. Wśród fanów były także rodziny chłopaków i kilku polskich sportowców. Widziałam piłkarzy ręcznych, Zbyszka, starszych siatkarzy.
Pierwszy set dla nas. Po ciężkiej walce to my jesteśmy górą. Nasz skład się nie zmienił. Alekno również na boisku pozostawił tych samych graczy. Tym razem już nie byliśmy lepsi. Anastasi zmieniał skład. Za Ziomka wszedł Fabian, za Jarskiego – Grucha. Nie pomogło. Ulegliśmy sąsiadom ze Wschodu 18:25. Kolejne sety wygrała nasza drużyna z niewielką przewagą.
Po ostatnim gwizdku na boisko wleciało stado. Stado siatkarzy, trenerów, pozostałych członków sztabu. Wszyscy byliśmy w euforii. Po Memoriale Wagnera nikt nie był pozytywnie nastawiony do tej drużyny. Ale my pokazaliśmy, co potrafimy. Kibice śpiewali, krzyczeli. Cieszyli się z naszego sukcesu.
~^~
Ceremonia dekoracji. Jako jeden z najlepszych był Bartek. Trzeba chłopakowi przyznać, że świetnie dzisiaj zagrywał. To dzięki jego serwisom pokonaliśmy Rosjan. Po wszystkich oficjalnych uroczystościach wpakowaliśmy się do autobusu. „Śpiewający autobus” – tak powinien się teraz nazywać. Wyglądaliśmy niczym wypuszczeni z psychiatryka, ale radość o zwycięstwie robi swoje.
Po dotarciu do hotelu przebraliśmy się w bardziej oficjalne ciuchy niż dresy. Prezes Przedpełski zorganizował dla nas przyjęcie. Jakież było zdziwienie, gdy na stole pojawił się alkohol. Za polewanie wziął się kapitan. Ktoś musiał. Piotrek polał każdemu po kielonku i wznieśliśmy toast. Później kolejna i kolejna.
- Paulina, powiem ci, że pierwszy raz widzę, co to znaczy prawdziwy Polak pijący wódkę – zagadnął do mnie Anastasi.
- Oj, Andrea, Andrea. Jeszcze wiele przed tobą.
Impreza trwała do tej pory, aż ostatnia grupka nie wróciła do pokoju. Wszyscy trochę popili. Niektórzy nawet bardziej niż trochę…
~^~
Po powrocie w Polsce zorganizowano nam konferencję prasową. Grucha dosadnie powiedział dziennikarzom o ich wcześniejszym zachowaniu. I dobrze chłopak zrobił. Później wywiady pojedyncze. Wszystko skończyło się po 19, więc udaliśmy się do hoteli.
~^~
Koniec sezonu reprezentacyjnego = początek sezonu ligowego. Niecałe dwa tygodnie mieliśmy na przygotowanie do starcia z Indykoplem AZS Olsztyn. Początek sezonu, a dwie pierwsze kolejki, ułożyły się dla nas pozytywnie. Starcia z Olsztynem i Fartem nie były bardzo emocjonujące pomimo błędnych decyzji sędziów. W pierwszym meczu MVP został nasz nowy atakujący, Gyorgy Grozer. W drugim Aleh. W międzyczasie dowiedzieliśmy się, że Polska dostała „dziką kartę” do udziału w Pucharze Świata w Japonii. PlusLiga miała trwać do końca 7. kolejki. Później wszyscy mieliśmy dotrzeć do Spały. Ostatnim ligowym meczem przed przerwą, był mecz z Politechniką Warszawską. W sektorze A1 zobaczyłam znajome twarze. Jedną z nich była twarz Radzia mojego. Przyjechali z wycieczką z gimnazjum. Niedobrego mam brata, bo nawet się nie pochwalił. W czasie rozgrzewki zeszli na dół i stali przy bandach. Pit machnął ręką do Radka. Ja do niego podeszłam. W tym czasie zastąpił mnie Adam na chwilę. To nasz nowy fizjoterapeuta.
- Radek, masz przerypane.
- Czemu? – w tym momencie zrobił minę niewiniątka.
- Czemu? Za to, że nie napisałem chociażby głupiej wiadomości na fejsie, że będziesz.
- To muszę się zapowiadać, że będę na meczu?
- No nie, ale mogłabym ci załatwić lepsze miejsca. W sektorach na dole albo nawet dla VIP.
- Oj tam. Przeżyję i na górze. Dobra, leć, bo cię trener wzywa. Powodzenia dzisiaj i na Pucharze. Przywieź mi coś z Japonii.
- Już, pewnie – uśmiechnęłam się do niego i poszłam do trenera. Ten wysłał mnie do statystyków po komputer.
Pierwszy set nie poszedł po naszej myśli. Drugi już tak. Kolejnym, który wygraliśmy był czwarty i piąty. MVP ponownie został Grozer. Po treningach zauważyłam, że zżył się on z Igłą. Poprosiłam Andrzeja o to, czy mogłabym chwilę wyjść do brata z nim porozmawiać. Zgodził się. Wybiegłam szybko na korytarz. Złapałam Radka, gdy ubierał kurtkę.
- Co mam ci przywieźć z tej Japonii?
- Autograf Zaytseva i Travicy. A, i Savaniego możesz.
- Już pewnie. A tak na serio? Dobry wieczór, panie Andrzeju.
- No nie wiem, co już zechcesz, ale te autografy to byłby dobry biznes.
- Radek, do autobusu, bo wszyscy na już poszli. Dobry wieczór, Paulino. Co tam słychać?
- Praca, praca, praca. I zwiedzanie Polski i świata. Na brak zajęć nie mogę narzekać. Dodatkowo ostatnie prace wykończeniowe w domu, więc trochę się tego nazbierało.
- To ciekawie masz. Będzie można odwiedzić was tam w Spale? Kiedy wylatujecie?
- 14 listopada lecimy. Czy będzie? Myślę, że tak, ale to już trzeba byłoby z trenerem Anastasim ustalić. Jest dzisiaj, o ile mnie wzrok nie mylił i telefony od niego.
- To skontaktujemy się później, muszę już iść, bo czekają już pewnie. O, a ten czego tu jeszcze chce? – zaśmiałam się na to określenie na Radka.
- Paulina! Bo ja zapomniałem pojutrze masz urodziny. Wszystkiego najlepszego.
~^~
Do Rzeszowa zawitaliśmy w sobotę wieczorem, żeby się przepakować. Zapakowałam jedną walizeczkę z ubraniami prywatnymi, Piotrkowi to samo. Krzątałam się po mieszkaniu, sprawdzając, czy wszystko spakowane, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi i spora grupka ludzi ryknęła za nimi coś w stylu „Sto lat!”. Jednak nie bardzo przypominało to tą przyśpiewkę…


Gdzieś pomiędzy 16.11, 28.11 i 5.12 ... :)