Gdyby ktoś chciał poczytać coś nowego z moich rąk: http://ritorno-alla-vita.blogspot.com/

niedziela, 4 listopada 2012

37.



Memoriał jak Memoriał. Nie każdy turniej można wygrywać. Nie każdy mecz musi należeć do tych z pozytywnym wynikiem. Nie każdy set będzie korzystny dla naszej drużyny. Po triumfie w Lidze Światowej większość kibiców myślała, że każdy turniej będzie dla Polski pozytywny. Że będziemy na podium. I wydawałoby się, że tak powinno być, skoro turniej organizowany był w Spodku. Prawdziwy kibic tej drużyny jest z nią zawsze. Niezależnie od wyniku. Teraz będzie myślał o Mistrzostwach Europy. To one będą zaprzątały im głowę.
Z Katowic wyjechaliśmy w nie najlepszych humorach. Panowie chcieli zapomnieć o tym turnieju. Skupić się na przygotowaniach do Mistrzostw. Aby tam zajść jak najdalej. Spróbować chociaż obronić tytuł sprzed dwóch lat. Nie będzie łatwo, ale szanse są.
~^~
Nasza grupa mecze rozgrywała w Pradze. Piękne miasto. W wolnych chwilach pomiędzy treningami czy późnymi wieczorami wybierałam się na praską Starówkę, gdzie było prześlicznie. Hotel mieliśmy niedaleko, więc to tylko sprzyjało zwiedzaniu. Ucieszyłam się, gdy dowiedziałam się, że Mariusz i Agnieszka razem ze znajomymi będą w Pradze. No tak, pełno Polaków się tu kręci nie tylko ze względu na siatkarzy, ale także ze względów turystycznych. Wiedziałam tylko, że będą na wszystkich meczach grupowych. Nie spotkałam się z nimi, bo nie wiedziałam, kiedy przyjadą.
Każdy dzień w Pradze wyglądał bardzo podobnie. Chłopcy ciężko trenowali, by później dobrze grać w czasie Mistrzostw. W czasie meczu Słowacja-Bułgaria na trybunach zobaczyłam siedzących kuzynów. Trudno było ich nie zauważyć, bo mieli flagę z napisem: „Tychy”. Stałam w wejściu dla zawodników, więc mogli mnie nie zauważyć. Pomachałam Agnieszce, gdy zauważyłam, że patrzy się mniej więcej w naszą stronę. Odmachała mi i pokazała Mariuszowi, gdzie jestem. W tie-break’u poszłam już do szatni, gdzie byli wszyscy. Trochę porozmawiałam z Olem. Nie było nikogo innego skłonnego do rozmowy. Każdy koncentrował się na swój sposób. Igła zapodał piosenkami z boombox’a. Nadszedł czas wyjścia na parkiet. Polscy kibice przywitali ich należycie, tak jak zawsze w Polsce.
Rozgrzewka. Prezentacja składów i szóstek. Pierwszy set nasz. Drugi również. W czasie tego meczu można było poczuć się jak na meczu w Polsce. Było gwarno i wszędzie słychać przyśpiewki kibiców. Pod koniec każdego z setów wybrzmiewały słowa „Pieśni o małym rycerzu”. Stało się to nieoficjalnym hymnem polskiej reprezentacji. Trzeci set, niestety, padł łupem Niemców. Czwarty ponownie należał do nas. Wygrana 3:1 napawa optymizmem. Szczególnie w pryzmacie dalszych spotkań. Po meczu Agnieszka z Mariuszem zeszli do band reklamowych a ja, po względnym uprzątnięciu sprzętu, mogłam do nich podejść.
- Hej, gratulujemy wygranej – przywitaliśmy się buziakiem w policzek.
- Dzięki, dzięki. Macie bilety na każdy mecz? Bo jak nie, to mówcie śmiało i, jeśli tylko macie wolne, to idę do Mirka i macie bilety na każdy mecz Polaków.
- Nie, nie. Nie trzeba. Mamy jeszcze na wszystkie mecze w Karlowych Warach. Mamy nadzieję, że tam będziecie mieć ćwierćfinały, bo, że wejdziecie, to podpowiada nam podświadomość.
- No spoko. Jak tam sobie chcecie. Piotrek! Piotrek! No przywitałbyś się z Agą i Mańkiem.
- Siema. Kotek, chyba musimy już lecieć. Do zobaczenia.
Ja pożegnałam się z rodziną buziakiem w policzek i podreptałam do szatni.
~^~
Następny dzień nie był już tak łaskawy. Wszystko zaczęło być pod górkę. Zaczynając od popsutej windy w hotelu, kłótni z Pitem, po przegraną z Bułgarami. Ale może od początku. Z Nowakowskim pokłóciłam się błahostkę. Znowu. Tym razem nie odpowiadało mu to, że mam pokój z Olem. A to nie moja wina, że w czasie, gdy Andrzej rezerwował hotele, w składzie był Rafał i nie wiadomo było na 100%, czy ja pojadę. I strasznie go to zdenerwowało. Czy to było przyczyną porażki? W jakimś stopniu na pewno. Tychy siedziały w tym samym miejscu, co na poprzednim meczu. Zauważyli, że coś jest nie tak. Po oczach? Być może.
~^~
Aby nie trafić na Rosjan w ewentualnym ćwierćfinale, Andrea powołał do gry całkiem inny skład niż zwykle. Wszyscy rezerwowi. Chciał również dać odpocząć podstawowym graczom, którzy w każdym czasie mogli wejść na boisko i pomóc kolegom. Tak się jednak nie stało i, zgodnie z planem AA, przegraliśmy ze Słowakami. Już wtedy wiadome było, że baraże będziemy rozgrywać w Karlowych Warach a drużyną przeciwną będą Czesi. Z nimi nigdy nic nie wiadomo, więc należy być przezornym. W czasie wolnym zadzwoniłam do rodziców ojca, żeby dowiedzieć się, gdzie mieszkają kuzyni. Wiedziałam, że w Austrii, w Wiedniu. Potrzebny był mi tylko numer telefonu do nich. Jak się okazało, planowali przyjść na mecz i poobserwować kuzynkę. Niekoniecznie mnie zaczepić. Taki już ich urok.
~^~
Wygrana z Czechami dała nam szansę grać w ćwierćfinale, gdzie ponownie trafiliśmy na Słowaków. Tym razem nasza drużyna pokazała swoje prawdziwe oblicze. Nie zostawiliśmy na nich suchej nitki i ograliśmy do 0. Z Włochami w półfinale nie wszystko poszło łatwo. Właściwie, nic nie przypominało formy z dnia poprzedniego. Zagrywka nie szła, blok stał w miejscu, Kuba nie mógł przedrzeć się przez włoską ścianę. Nie pomogły zmiany rozgrywających, atakujących. Trzeba było uznać wyższość Włochów i w meczu o 3. miejsce zmierzyć się z Rosjanami, którzy niespodziewanie przegrali z młodą drużyną Serbów.
 ____________________________________________
 Witam wszystkich na blogspocie. Onet wystarczająco napsuł mi humoru, dlatego też postanowiłam zawitać tutaj. Jak widzicie, szablon pozostał ten sam. Jest tylko jeden mały problem. Jeśli u kogoś jest "rozjechany" z tłem, piszcie w komentarzu i w którą stroną, a postaram się jakoś to zmienić. Jeszcze jedno. Przepraszam, że nie poinformowałam o pojawieniu się czternastej historii na onecie, ale, niestety, nie wiedziałam, kiedy się dodała i czy w ogóle się dodała. Teraz można przeczytać tą, jak i pozostałe na http://historie-siatkarskie.blogspot.com/ . No, to chyba już koniec ogłoszeń. A, zapomniałabym. Jeśli ktoś nie ma konta na blospocie, również może komentować. Wystarczy pod komentarzem wybrać opcję "Anonimowy". Tylko jakbyście się podpisywali tam, to byłoby mi bardzo miło. A więc, do następnego, który zostanie dodany przez starszą już o rok autorkę :D :* 
Nie lubię 6 listopada. To tego dnia uświadamiam sobie, jak dużo mojego życia już przeleciało i ile jeszcze przede mną :)