Memoriał jak Memoriał. Nie każdy turniej
można wygrywać. Nie każdy mecz musi należeć do tych z pozytywnym wynikiem. Nie
każdy set będzie korzystny dla naszej drużyny. Po triumfie w Lidze Światowej
większość kibiców myślała, że każdy turniej będzie dla Polski pozytywny. Że
będziemy na podium. I wydawałoby się, że tak powinno być, skoro turniej
organizowany był w Spodku. Prawdziwy kibic tej drużyny jest z nią zawsze.
Niezależnie od wyniku. Teraz będzie myślał o Mistrzostwach Europy. To one będą
zaprzątały im głowę.
Z Katowic wyjechaliśmy w nie najlepszych
humorach. Panowie chcieli zapomnieć o tym turnieju. Skupić się na
przygotowaniach do Mistrzostw. Aby tam zajść jak najdalej. Spróbować chociaż
obronić tytuł sprzed dwóch lat. Nie będzie łatwo, ale szanse są.
~^~
Nasza grupa mecze rozgrywała w Pradze. Piękne
miasto. W wolnych chwilach pomiędzy treningami czy późnymi wieczorami
wybierałam się na praską Starówkę, gdzie było prześlicznie. Hotel mieliśmy
niedaleko, więc to tylko sprzyjało zwiedzaniu. Ucieszyłam się, gdy dowiedziałam
się, że Mariusz i Agnieszka razem ze znajomymi będą w Pradze. No tak, pełno
Polaków się tu kręci nie tylko ze względu na siatkarzy, ale także ze względów turystycznych.
Wiedziałam tylko, że będą na wszystkich meczach grupowych. Nie spotkałam się z
nimi, bo nie wiedziałam, kiedy przyjadą.
Każdy dzień w Pradze wyglądał bardzo
podobnie. Chłopcy ciężko trenowali, by później dobrze grać w czasie Mistrzostw.
W czasie meczu Słowacja-Bułgaria na trybunach zobaczyłam siedzących kuzynów.
Trudno było ich nie zauważyć, bo mieli flagę z napisem: „Tychy”. Stałam w
wejściu dla zawodników, więc mogli mnie nie zauważyć. Pomachałam Agnieszce, gdy
zauważyłam, że patrzy się mniej więcej w naszą stronę. Odmachała mi i pokazała
Mariuszowi, gdzie jestem. W tie-break’u poszłam już do szatni, gdzie byli
wszyscy. Trochę porozmawiałam z Olem. Nie było nikogo innego skłonnego do
rozmowy. Każdy koncentrował się na swój sposób. Igła zapodał piosenkami z
boombox’a. Nadszedł czas wyjścia na parkiet. Polscy kibice przywitali ich
należycie, tak jak zawsze w Polsce.
Rozgrzewka. Prezentacja składów i szóstek. Pierwszy
set nasz. Drugi również. W czasie tego meczu można było poczuć się jak na meczu
w Polsce. Było gwarno i wszędzie słychać przyśpiewki kibiców. Pod koniec
każdego z setów wybrzmiewały słowa „Pieśni o małym rycerzu”. Stało się to
nieoficjalnym hymnem polskiej reprezentacji. Trzeci set, niestety, padł łupem
Niemców. Czwarty ponownie należał do nas. Wygrana 3:1 napawa optymizmem.
Szczególnie w pryzmacie dalszych spotkań. Po meczu Agnieszka z Mariuszem zeszli
do band reklamowych a ja, po względnym uprzątnięciu sprzętu, mogłam do nich
podejść.
- Hej, gratulujemy wygranej – przywitaliśmy się
buziakiem w policzek.
- Dzięki, dzięki. Macie bilety na każdy
mecz? Bo jak nie, to mówcie śmiało i, jeśli tylko macie wolne, to idę do Mirka
i macie bilety na każdy mecz Polaków.
- Nie, nie. Nie trzeba. Mamy jeszcze na wszystkie
mecze w Karlowych Warach. Mamy nadzieję, że tam będziecie mieć ćwierćfinały,
bo, że wejdziecie, to podpowiada nam podświadomość.
- No spoko. Jak tam sobie chcecie. Piotrek!
Piotrek! No przywitałbyś się z Agą i Mańkiem.
- Siema. Kotek, chyba musimy już lecieć. Do
zobaczenia.
Ja pożegnałam się z rodziną buziakiem w
policzek i podreptałam do szatni.
~^~
Następny dzień nie był już tak łaskawy. Wszystko
zaczęło być pod górkę. Zaczynając od popsutej windy w hotelu, kłótni z Pitem,
po przegraną z Bułgarami. Ale może od początku. Z Nowakowskim pokłóciłam się
błahostkę. Znowu. Tym razem nie odpowiadało mu to, że mam pokój z Olem. A to
nie moja wina, że w czasie, gdy Andrzej rezerwował hotele, w składzie był Rafał
i nie wiadomo było na 100%, czy ja pojadę. I strasznie go to zdenerwowało. Czy
to było przyczyną porażki? W jakimś stopniu na pewno. Tychy siedziały w tym
samym miejscu, co na poprzednim meczu. Zauważyli, że coś jest nie tak. Po
oczach? Być może.
~^~
Aby nie trafić na Rosjan w ewentualnym
ćwierćfinale, Andrea powołał do gry całkiem inny skład niż zwykle. Wszyscy
rezerwowi. Chciał również dać odpocząć podstawowym graczom, którzy w każdym
czasie mogli wejść na boisko i pomóc kolegom. Tak się jednak nie stało i, zgodnie
z planem AA, przegraliśmy ze Słowakami. Już wtedy wiadome było, że baraże
będziemy rozgrywać w Karlowych Warach a drużyną przeciwną będą Czesi. Z nimi
nigdy nic nie wiadomo, więc należy być przezornym. W czasie wolnym zadzwoniłam
do rodziców ojca, żeby dowiedzieć się, gdzie mieszkają kuzyni. Wiedziałam, że w
Austrii, w Wiedniu. Potrzebny był mi tylko numer telefonu do nich. Jak się
okazało, planowali przyjść na mecz i poobserwować kuzynkę. Niekoniecznie mnie
zaczepić. Taki już ich urok.
~^~
Wygrana z Czechami dała nam szansę grać w
ćwierćfinale, gdzie ponownie trafiliśmy na Słowaków. Tym razem nasza drużyna
pokazała swoje prawdziwe oblicze. Nie zostawiliśmy na nich suchej nitki i ograliśmy
do 0. Z Włochami w półfinale nie wszystko poszło łatwo. Właściwie, nic nie
przypominało formy z dnia poprzedniego. Zagrywka nie szła, blok stał w miejscu,
Kuba nie mógł przedrzeć się przez włoską ścianę. Nie pomogły zmiany
rozgrywających, atakujących. Trzeba było uznać wyższość Włochów i w meczu o 3. miejsce
zmierzyć się z Rosjanami, którzy niespodziewanie przegrali z młodą drużyną Serbów.
____________________________________________
Witam wszystkich na blogspocie. Onet wystarczająco napsuł mi humoru, dlatego też postanowiłam zawitać tutaj. Jak widzicie, szablon pozostał ten sam. Jest tylko jeden mały problem. Jeśli u kogoś jest "rozjechany" z tłem, piszcie w komentarzu i w którą stroną, a postaram się jakoś to zmienić. Jeszcze jedno. Przepraszam, że nie poinformowałam o pojawieniu się czternastej historii na onecie, ale, niestety, nie wiedziałam, kiedy się dodała i czy w ogóle się dodała. Teraz można przeczytać tą, jak i pozostałe na http://historie-siatkarskie.blogspot.com/ . No, to chyba już koniec ogłoszeń. A, zapomniałabym. Jeśli ktoś nie ma konta na blospocie, również może komentować. Wystarczy pod komentarzem wybrać opcję "Anonimowy". Tylko jakbyście się podpisywali tam, to byłoby mi bardzo miło. A więc, do następnego, który zostanie dodany przez starszą już o rok autorkę :D :*
Nie lubię 6 listopada. To tego dnia uświadamiam sobie, jak dużo mojego życia już przeleciało i ile jeszcze przede mną :)