Życie jest przewrotne. Sprawia wrażenie
kilku różnych materii. Jednego dnia jest dobrze. Mija doba i wszystko zmienia
się o 100%. Każdy się zastanawia, dlaczego tak jest. Dlaczego mnie to spotyka.
Mnie bądź moich znajomych. Nikt nie może być pewien jutra. Nie zdajemy sobie
sprawy, jak szybko wszystko się zmienia. Jak w jednej sekundzie można otrzeć
się o śmierć swoją czy bliskiej osoby.
Zmartwiłam się stanem Agaty. David mówił jak
nakręcony. Chwilami zastanawiałam się, co dane słowo oznacza. Długo nie miałam
styczności z hiszpańskim, więc trochę zapomniałam. Imprezę urodzinową
przełożyliśmy ze względu na moje samopoczucie. Zajęłam się rozpakowywaniem
rzeczy. Przy okazji przyszedł do mnie Olo. Dowiedziałam się, że nie ma gdzie
rozegrać dwumeczu z Czechami. Po chwili namysłu przyszła mi do głowy niedawno
otwarta hala w Łukowie. To byłaby świetna okazja. Dopiero jutro będzie
spotkanie z prezesem, to może czegoś się dowiem.
Najpierw spotkanie sztabu z prezesem. Plan
przygotowań. A także kwestia braku hali. Później doszli zawodnicy. Te same
kwestie, oprócz hali, zostały poruszone. Wyszłam razem z prezesem i zaczęłam
rozmawiać z nim na temat tej hali.
- Prezesie, o co chodzi z tym brakiem hali
na sparingi?
- Mieliśmy grać w Legionowie, ale tam będzie
rozgrywane jakieś spotkanie. Nie chcemy przesuwać terminu meczy, ale chyba
będziemy zmuszeni.
- Prezesie, a może w Łukowie? Hala powinna
być dostępna. Nawet mogę zadzwonić, bo stary znajomy jest kimś w zarządzie hali.
- Mogłabyś? Pamiętaj, że finanse nie grają
roli. Ile miejsc ma ta hala?
- A nie wiem. Musiałabym porozmawiać z
Konradem. Ale dzisiaj do niego zadzwonię, nawet za chwilę.
Tak jak obiecałam, tak zrobiłam. Konrad
ucieszył się, że takie przedsięwzięcie będzie organizowane na łukowskiej hali. Okazało
się, że zmieści się tam 3500 osób. Mirek od razu wziął telefon do Konrada. Zadzwonił
również do sekretarki, poinformował ją o łukowskiej hali. Szybko ustalili
szczegóły dotyczące godzin meczy, treningów i cen biletów. Jak później mogłam
przeczytać na stronie PZPSu, spotkania miały być rozegrane 11-12 listopada. Ceny
również w miarę przystępne. Prosto na spotkanie organizacyjne wpadł Winiar z
Pawłem Zagumnym. Dlatego też nie mogłam zapoznać się z rozgrywającym i
przywitać z przyjmującym. Kolejnym problemem były plecy Kurka. Jego wyjazd do
Japonii stał pod wielkim znakiem zapytania. W czasie rozruchu panowie zostali
poinformowani przez Huberta o miejscu rozgrywania sparingów. Mieli zastanowić
się, ile będą potrzebować karnetów VIP dla rodzin. Kwestią ogarnięcia tego
zostałam obarczona ja. Jeszcze gdybym była kimś w zarządzie. No cóż. Umówiłam
się z nimi, że po kolacji będę tworzyła listę.
- O Paulina, cóż za dziewczyna, o Paulina,
słodka niczym miód…
- Krzysiu? W domu wszyscy zdrowi?
- Tak, dziękuję – uśmiechnął się do mnie
libero i poszedł do pokoju.
To nic, że lekko skorygował słowa piosenki. Największe
zdziwienie zapanowało na twarzach nowych-starych. Chyba nie wiedzieli, jakie
relacje panują w teraźniejszym zespole. A może nie tego się spodziewali?
Zadzwoniłam do znajomych, poinformować ich o
meczach w Łukowie. Od razu zamówili sobie bilety na oba. Będzie okazja do
spotkania się. Na liście znalazło się ponad 50 osób. Chłopcy w ten sposób
chcieli pożegnać się z bliskimi przed wylotem do Japonii. Rozumiem ich. Ja będę
miała Piotra przy sobie, oni zostawią żony, dziewczyny, dzieci daleko.
~^~
Większość zgrupowania spędziłam nad plecami
Kurka. Dojechał do nas Mikuś, który w razie czego ma zastąpić Kurę. Przez
ciągłe zabiegi przeszła mi do niego nienawiść, którą darzyłam go od
poprzedniego zgrupowania. W pokoju jego i Nowakowskiego spędzałam większość
swojego czasu. Wszystko, żeby tylko postawić Bartka na nogi. Piotrek mi
pomagał. Również chciał, żeby przyjmujący poleciał z nami. No tak, wielka przyjaźń.
Zbliżając się odrobinę do Kurka, nieświadomie oddalałam się od Bartmana. A może
świadomie? Atakujący zaczął mnie irytować już na początku naszego pobytu w
Spale. Zmienił się. Rola kapitana klubu ze Śląska namąciła mu w głowie. Zawsze
był bucowaty, ale nigdy do tego stopnia.
~^~
Do Łukowa zajechaliśmy na dzień przed
meczami. Żeby panowie mogli przystosować się do hali. Poszłam do Optimy na
zakupy. Mieliśmy wolny czas pomiędzy treningami, więc w ten sposób chciałam go spożytkować.
Kupiłam dzianinową, morską sukienkę. Spodobała mi się od samego początku. Z
Łukowa do mamy miałam 15 minut drogi samochodem. Gorzej, że takowego pojazdu
nie miałam. Na szczęście dworzec PKP był niedaleko, więc pojechałam tam
pociągiem. Oczywiście Anastasi wiedział, gdzie wybywam. Chciał nawet jechać ze
mną, ale Pit też nie jechał, więc trener tym bardziej. Weszłam do domu, gdy nikogo
nie było. Mama z babcią zapewne urzędowały w letniaku. Trochę zmarzłam, więc
zrobiłam sobie herbaty. Jakieś było zdziwienie mojej rodzicielki, gdy mnie zobaczyła.
Jako powód wizyty podałam przywiezienie karnetów na mecze.
- Kochanie, nie musiałaś się specjalnie
fatygować. Było zadzwonić a przyjechałabym po to sama. Chyba, że miałaś coś
jeszcze do załatwienia.
- No tak. Chciałam pogadać z Dagmarą na
temat wynajmu jej baru. Także, ja będę się zbierać. O której mam najbliższy
pociąg do Łukowa?
- Ja cię odwiozę, jak już będziesz chciała
jechać. Tylko powiedz. I tak muszę zakupy zrobić, bo zapraszam was w sobotę na
obiad. Ciebie i mojego przyszłego zięcia.
- Dobrze mamo. Jeszcze zobaczymy, co trener
na to. A właśnie, chciał ze mną jechać, nie wiem po co. Ja lecę do sąsiadów i
zaraz wracam.
Umówiłam się z Dagmarą na temat soboty i
wróciłam do domu. Po przyjeździe do hotelu od razu skierowałam się do pokoju
zajmowanego przez Pita i Bartka. Tego drugiego nie było.
- Hej kochanie. Coś się działo, gdy mnie nie
było?
- Nie, nie. Mieliśmy tylko spotkanie z
kibicami w salonie Plusa, o którym dowiedzieliśmy się na pół godziny przed. A
właśnie, mam dla ciebie telefon od sponsora. Trzymaj.
Wzięłam pudełko i poszliśmy we dwoje do
pokoju mojego i Ola. Tak, Pit w końcu przekonał się do tego, żebym mieszkała z Bieleckim.
Widziałam, że Czesi już przyjechali. Na korytarzu minęliśmy się z Lukasem. Uśmiechnął
się do nas i poszedł do swojego pokoju.
Mam jakieś dziwne przestoje. Czyżby kryzys? Ale tylko tutaj. Nie, nie zawieszam. Następny rozdział powinien być w następny weekend :)
W środę Skra, w następną środę też Skra :) Żyć, nie umierać.
PS. Padły pytania, czy przez komentarze będę informowała. Tak, będę. Chociaż nie ukrywam, że przez gg byłoby łatwiej. Ale opcja komentarzy również jest dostępna ;)